środa, 28 sierpnia 2013

odcinek 7


Zapraszam ! :D




 






 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W końcu nadszedł czas wyjazdu. Obie z Alex pobiegłyśmy do taksówki z walizkami. Wcześniej pożegnałyśmy się z Danielem i rodzicami dziewczyny.
Nie było tak źle... zagrozili tylko, że jak wróci z zaokrąglonym brzuszkiem to wywalą ją z domu. No cóż, zawsze może zamieszkać ze mną.. haha. Kiedy siedziałyśmy w samolocie podeszła do nas stewardessa informując o zapięciu pasów. Wykonałyśmy jej polecenie, a chwile później wznosiliśmy się wysoko...wysoko przebijając przez chmury. To niesamowite uczucie wiedząc, że jest się tyle km nad ziemią.
-Proszę pasażerów o odpięcie pasów- obydwie odpięłyśmy pasy i odprężyłyśmy się w wygodnych siedzeniach.
-Start był bardzo udany i obecnie wznosimy się na wysokości 80 km - usłyszałyśmy pilota.
-Że ile !? - szybko zaczęłam zapinać pasy.
-Really ? - zaśmiała się Alex.
-Ty wiesz ile to jest km ?! -zaczęłam ją zapinać.
-Nie dramatyzuj.. haha... -poklepała mnie po głowie i nadal się ze mnie śmiała.
-Proszę zapiąć pasy... możliwe turbulencje - po raz kolejny usłyszałyśmy głos stewardessy.
-Umrzemy tutaj... ja to wiem.. - skuliłam się w siedzeniu trzymając wszystkiego co było możliwe.
-Przestań.. pierwszy raz zawsze jest najgorszy. - uspokajała mnie Alex.
Lot był strasznie  męczący mimo to, że się siedziało. W końcu postanowiłam zażyć jedną z tabletek nasennych po której natychmiast zasnęłam.

*kilka godzin później*


Obudziło mnie szturchanie w ramię. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam Alex.
-Zapinaj pasy... zaraz lądujemy... -  zajrzałam przez okienko. Widać było piękne oświetlone miasto. Nigdy w całym swoim życiu nie widziałam czegoś równie pięknego. Lataliśmy nad Los Angeles czekając na pozwolenie do lądowania. Nie miałam nic przeciwko takiemu lataniu, wręcz przeciwnie, ale w czasie lotu wypiłam z jakieś 6 butelek wody i o niczym więcej nie marzyłam jak o toalecie !





Trzydzieści minut później wszyscy szczęśliwie opuściliśmy pokład samolotu.
-Która jest godzina... ? -zapytałam Alex.
-Hm.. Jeszcze nie zdążyłam przestawić się na ten czas, ale w Polsce jest teraz 11:00 policzyć 9 godzin do tyłu.... to będzieee... jest druga w nocy- oznajmiła.
-Jestem strasznie padnięta. Znajdżmy to mieszkanie i zajmijmy sobie najlepsze pokoje- westchnęłam, a Alex zaczęła rozglądać się za jakąś taksówką. Kiepsko jej to szło więc postanowiłam jej pomóc.
-Patrz jak to się robi- zdjęłam skórzaną kurtkę i stanęłam w seksownej pozie. Nagle trzy taksówki podjechały w równym tempie powodując małe stłuczki.
-Boję się tego miasta- Alex przymrużyła oczy.
-W końcu Los Angeles- zaśmiałam się.
-Ciekawe kto wymyślił tą nazwę- prychnęła śmiechem dziewczyna.
-Zdesperowany prawiczek ? -wsiadłam do taksówki, a kierowca zaczął na mnie krzywo patrzeć.
-Prosimy na ulicę- zerknęłam na list- ee.. ulice Santa Monica Boulevard- od razu ruszyliśmy z miejsca. Cały czas nie dawała mi spokoju mina taksówkarza.
-Coś się stało ? -zerknęłam w lusterko.
-Mam 30 lat i jestem zdesperowanym prawiczkiem- mruknął zły.
-Emm.. -spojrzałam na Alex- Takie coś jest wgl. możliwe ? -zrobiłam śmieszną minę, a facet zatrzymał się w jakimś mrocznym zaułku.
-Co pan robi ? - Alex przełknęła ślinę wystraszona.
-Domyślcie się aniołki.... - wyjął z schowka nóż. Obie zaczęłyśmy krzyczeć jak na zawołanie i wybiegłyśmy z taksówki.
-Wiedziałam, że ten wyjazd to nic dobrego- krzyknęła Alex uciekając tuż obok mnie.
-Świetnie! Teraz mi to mówisz ! -wydarłam się biegnąc w nieznane.
-Grr... po raz pierwszy żałuję, że założyłam moje kochane szpilki- dziewczyna zdjęła buty i biegła trzymając  je w obu rękach. Pewnie ciekawie to wyglądało.
-Dziewczyny! -krzyczał za nami facet- To był tylko żart !
-Seriously ?!- zabrałam  szpilki Alex i rzuciłam nimi w taksówkarza.
-Ał !
-Nie słuchajmy go Lili ! Chce nas tylko zgwałcić !
-Ale to żart ! -krzyknął- Jestem z programu ! Ekipa z LA !
- To są jakieś jaja ?!- zatrzymałyśmy się odwracając w stronę faceta.
-Wszystkich uczestników witamy w żartobliwy sposób- zaśmiał się podchodząc do nas.
-Dla was to jest śmieszne ?!- warknęłam na niego.
-O mało zawału nie dostałam ! -Alex szturchnęła gościa w głowę.
-To jest LA... Wszystko może was tutaj spotkać. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte- puścił nam oczko.
-Co to za badziewna czapeczka ? -zdjęłam mu ją z głowy. W środku znajdowała się mała kamerka- Aha ? -zaczęłam się bawić urządzeniem.
-Zostaw... -zabrał mi sprzęt- To będzie później na wizji - wyszczerzył się do nas.
-Że ta cała akcja ? -Alex zrobiła szeroko oczy.
-Dokładnie... - przytaknął taksówkarz... czy kto to tam był... .
-Jesteście gotowe zwiedzić swój nowy dom ?
-Tak ! - krzyknęłyśmy zgodnie.
-Zapraszam do auta... - otworzył nam drzwi.
-Ale nie zgwałci nas pan co nie ? - uniosłam lewą brew do góry.
-Skoro nie chcecie... -zaśmiał się- ...tak wgl to jestem Joe- wsiadł za kółkiem.
-Ja jestem Lili, a to moja przyjaciółka Alex- wskazałam na dziewczynę.
-Muszę przyznać, że takiego powitania w życiu jeszcze nie przeżyłam... I nie chce przeżyć- wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Omal nie posikałam się ze strachu- zaśmiała się Alex.
Droga do domu nie była długa. Kilka zakrętów i byliśmy na miejscu. Kiedy zobaczyłyśmy dom oniemiało nas z zachwytu. Nadal nie mogę uwierzyć, że  spędzimy tutaj całe wakacje !
-Jesteśmy pierwszymi współlokatorkami ? - zapytałyśmy równocześnie.
-Nie... są już tutaj dwie dziewczyny - oznajmił Joe- Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie- wyjął nasze walizki z bagażnika.
-Aleee.... będą też faceci prawda ? -spojrzałyśmy na niego błagalnie.
-Hahaha... cierpliwości... Ja wam nic nie mogę powiedzieć. Same się przekonacie- pomógł nam wnieść walizki do środka- Na mnie już pora...powodzenia.- pożegnał się z nami i odjechał.
-Niezła chata - okręciłam się dookoła.
-Można by tutaj pomieścić ze 100 osób - Alex zabłysły oczy.


*oczami Nicol*

-Słyszałaś ? Chyba już ktoś przyjechał ! - pisnęłam i zleciałam z łóżka.
-Faceci !! - wydarła się Sammy i wyleciała pędem z mojego pokoju- Nareszcie !
Wybiegłam szybko za tą wariatką, która wywaliła się na panele.
-Sammy... to są dziewczyny - zaczęłam się z niej głośno śmiać.
-Ale nie fart... - jęknęła i wstała z ziemi.
-Też nam miło- blondynka zmierzyła mnie wzrokiem.
-Świetnie... trafiła nam się damulka... - mruknęłam.
-Kogo nazywasz damulką ?! - warknęła na mnie.
-Spokojnie Lili.... - odciągnęła ją brunetka.
-Więc Lili ? heh... Ja jestem Nicol, a to jest Sammy - uśmiechnęłam się i wskazałam na rudą.
-Ja jestem Alex- podała mi rękę.
-Ej... a gdzie są faceci ? - ocknęła się blondi.
-Sama chciałabym wiedzieć !- wrzasnęła Samantha.
-Cicho... jeszcze twoje ryki ich odstraszą -szturchnęłam ją w ramie.
-Mam nadzieję, że będą ładni... - rozmarzyła się Alex.
-I napakowani- dołączyła do niej Sammy.
-Opaleni... -  uśmiechnęła się Lili.
-Sama jesteś blada jak ściana- zakpiła z niej Alex.
-Taką mam urodę no.. - jęknęła blondynka.
-Chyba dzisiaj nie pomacam klaty... - zasmuciła się Sam.
- I ten piękny kaloryferyk - zrobiłam minę szczeniaczka- ....gdzie są faceci ! ? ;(
-Ktoś chciał kaloryfer ?! - nagle do mieszkania wbiegł nasz dziwny sąsiad z kaloryferem na rękach.
-Wynocha Mark ! - razem z Sam wypchnęłyśmy go za drzwi.
-Eee... a kto to był ? - zaśmiała się Lili.
-Poznajcie naszego walniętego sąsiada- mruknęłam.
-Nie przesadzaj... wcale nie jest taki zły- dodała Sam.
-Jest obleśny... Ma 30 lat i mnie podrywał ! -otrząsnęłam się.
-To musi się pośpieszyć.... - zmartwiła się Alex.
-Właśnie... jeszcze trochę i przestanie mu stawać- zaczęła się śmiać Lili.
-Jego zegar biologiczny tyka... -obydwie przybiły piątkę i spojrzały na nas rozbawione- No co ? - nie mogły przestać się śmiać...
-Już was kocham- aż zakręciła mi się łezka w oku.
-Pijemy ?!- Alex wyciągnęła butelkę z jakąś dziwną nazwą.
-Jak to się czyta... ? - Sam spojrzała na napis jakby widziała ducha..
-Po prostu... "sobieski" - powiedziała blondynka.
-Że co.. ? Możesz po ludzku.. ? - spojrzałam na nią.
-Polska wódka - wyszczerzyła się do nas.
-To wy.... je...jesteście pol..
-Polkami- dokończyła Alex- Nie rozumiem... To takie straszne.. ?
-Tak.... - odpowiedziałam równo z Sammy.
-Bo ? - dopytywały dziewczyny.
-Nie wiemy- zaczęły się śmiać.
-Hmm... Nie zamierzacie chyba czekać tak bezczynnie na facetów co ? -Lili zrobiła szatański uśmieszek.
-Boje się jej.. - wyszeptałam do Sam.
-To jak.. ? Może... pojedynek na picie ? - zaproponowała Lil.
-Pewnie... - uśmiechnęłam się- ....zobaczycie, że z nami nie ma szans- zrobiłam bojową postawę... Ajj... Jakże się wtedy myliłam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak myślicie.. ? Kto wygrał tą walkę ? ^^
I kiedy faceci dotrą do domu ?
Piszcie w komentarzach ;)





wtorek, 13 sierpnia 2013

odcinek 6




Hej kochani ! :D  Na początek mam dla was kilka zaistniałych faktów.

1. Od teraz Pati to Aleksandra (Alex)
2. Blog od teraz nazywa się Los Angeles SHORE (ekipa z Los Angeles)
3. Zmieniłam wygląd... ( widać, ale wolę to napisać hehe :D )
4. Trochę się pozmieniało w dziale "bohaterowie"
5. Od teraz rozdziały dzielimy na odcinki.
6. Na początek każdego odcinka będzie umieszczany filmik, który przedstawia naszą ekipę... ;3









Zapraszam <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Przyszedł jakiś list... adresowany właśnie do Ciebie.. -wręczyłem jej kopertę.
-Aaaaaa!!- blondynka zaczęła skakać po całym domu i krzyczeć. Przez chwilę przyglądałem się  jej ale po chwili znudziło mi się to i postanowiłem zapytać co jest grane.
-Przyjęli mnie ! Znaczy nas ! Muszę jechać do Alex ! -szybko chwyciła za torbę i pobiegła do wyjścia.
-Ale co ?!- krzyknąłem za nią.
-Będę w reality show ! -wyszczerzyła się i zniknęła za drzwiami. Nadal nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi i jakim reality ?! Położyłem się na kanapie i postanowiłem obejrzeć tv.

*oczami Alex*

Po wyznaniu Daniela już niczego nie byłam pewna. Jak można kogoś tak oszukiwać. Myślałam, że mnie nie znosi, a w rzeczywistości był i jest we mnie zakochany.  Zaczęłam chodzić w koło stolika myśląc nad tą całą sytuacją.
-Alex !! - usłyszałam zza okna moje imie. To była Lili. Dziwnie się zachowywała. Postanowiłam wpuścić ją do środka.
-O co chodzi ? - przyglądałam się blondynce..
-Jedziemy... do... heh... ogarniasz to ?!
-Okeej ? - spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem, a po chwili wręczyła mi list.
-Co to ? - zerknęłam na kopertę.
-Czytaj...- wyszczerzyła się do mnie czekając na reakcję. Ujęłam list w obie ręce i zaczęłam czytać ze skupieniem.
-...i ? -uśmiechnęła się szeroko.
-Wooow.. - to była moja jedyna reakcja jak na tę chwile.- Przyjęli nas... - nie mogłam w to nadal uwierzyć.
-Jedziemy do LA  !! - krzyknęła Lil i obie zaczęłyśmy skakać. Od zawsze marzyłam o tym żeby tam wyjechać, ale nie wierzyłam, że marzenie się spełni. Do tego będziemy razem w telewizji !
-Tutaj jest jeszcze jakaś kartka... - wyciągnęłam ją i zaczęłam czytać.

Gratulujemy ! Nie dawno otrzymaliśmy wasze zgłoszenie do tego programu i z wielką radością chcemy wam oznajmić, że zostałyście przyjęte. Program nazywa się "Los Angeles Shore" Zasady są takie, że macie pokazać reszcie świata jak się imprezuje. Wszyscy myślą, że jesteście dobrzy tylko w piciu i imprezowaniu, a wy macie im to udowodnić ! Nocne imprezowanie plus podróżowanie po świecie i zdobywanie rozmaitych klubów. Wszystkie koszty ponosi producent reality show. Wszyscy uczestnicy proszeni o pojawienie się w danym miejscu 6 lipca. Wasze bilety są już opłacone. Pozostaje wam się tylko spakować i nastawić na szaloną przygodę życia !!!
Ps: ta wiadomość ulegnie samozniszczeniu za 5 sekund.

Przeczytałam na głos i obie spojrzałyśmy po sobie.
-Jaaaasne- Lili wywróciła oczami. Po chwili wiadomość wybuchła, a wokół nas unosił się biały dym.
-Khy...khy.. - zaczęłam machać listem i kaszleć.
-Jedziemy do LA - blondynka zaczęła piszczeć.- rozwalimy tą budę !- zrobiła bojową postawę.
-Ej... zejdź na ziemie - zaśmiałam się- Najpierw musimy porozmawiać z moimi rodzicami...-  jęknęłam.
-Co za problem.. i tak się zgodzą.. zawsze się zgadzają.. -uśmiechnęła się.
-A twój braciszek. ? - mruknęłam.
-Powiemy mu, żeee...
-....żeeeeeeeeeeee...- spojrzałam na nią.
-Zgodzi się ! Już moja w tym głowa.. !  Przecież wiesz, że zawsze wychodzi na moje... - zrobiła szatański uśmieszek.

15 min. później

-No Daniel noo...proszę... zgódź się... błagaaaam... - Lili zaczęła się czołgać po ziemi.
-Nie ma mowy ! Ty wiesz co  w takich programach się dzieje.. ?! -krzyknął na nią.
-Jestem młoda.. muszę się wyszaleć..
-I dawać dupy każdemu po drodze ?!
-Bosheee... nie jestem taka jeśli chciałbyś to zauważyć... - założyła rękę na rękę.
-Oni zrobią ci tam pranie mózgu... będziesz musiała robić to czego oni sobie zażyczą !
-Sam na moim miejscu byś z tego skorzystał, a ja chcę trochę zarobić... ty wiesz ile można na tym zarobić.. ?
-I być wyśmiewanym na ulicy do końca życia.. ?
-Przecież to jest transmitowane tylko w Ameryce. Polska nie ma uprawnień do tego całego "show"
-Nie wiem... nie podoba mi się to.. -jęknął Daniel.
-Zauważ, że nie będę sama... Alex ze mną pojedzie... - zaczęła go uspokajać.
-Yhym... - chyba go tym bardziej dobiła zamiast pocieszyć.
-Daniel... - postanowiłam wkroczyć do akcji- proszę... nie bądź taki i się zgódź.. - spojrzałam na niego słodko mrużąc rzęsami.
-Ale... - spojrzał na mnie i się uśmiechnął- ..ehh..
-No proooszę... - pocałowałam go delikatnie w policzek.
-Ok... zgodzę się... pod warunkiem, że następny będzie w usta.... - zrobił cwaną minę.
-No dobrze.. - zaśmiałam się i pocałowałam go delikatnie w wyznaczone miejsce.
-Niee... ludzie... błagam... nie tutaj.. - Lili zaczęła się odsuwać i przeleciała  przez kanapę - ..ał - zaczęła się masować po głowie.
-Czyli możemy jechać...- spojrzałam na chłopaka.
-No skoro to dla was takie ważne..
-Bardzo ! - krzyknęła Lili i rzuciła się Danielowi na szyję- ...dziękuję !
-Haha.. nie ma za co... to kiedy macie wylot.. ? - zaśmiał się.
-Już jutro..
-Co ?! - myślałam, że mu oczy z orbit wylecą.
-Jutro mamy samolot- powtórzyłam, a chłopak spuścił głowę. - heh... fajnie... bawcie się dobrze... - pocałował mnie w policzek i pokierował   do swojego pokoju.
-To tyle ?! Wyjeżdżam na drugi koniec świata, a ty się nawet nie przytulisz na pożegnanie.. ? - oburzyła się Lili.
-Jutro przecież jedziesz... - zamknął się w pokoju.
-pff... fajnie mieć brata.. - dmuchnęła w grzywkę. ...czas się pakować - zatarła ręce.
-No właśnie... trzeba się wybrać na zakupy... nie mam żadnych ciuchów - złapałam za portfel  i wyszłyśmy z domu na  zakupy.  Już 10 min później byłyśmy w galerii i chodziłyśmy po sklepach. Ja kupiłam  sukienkę z tygrysem, spodenki i zestaw ciuchów.








Po wspólnych zakupach wstąpiłyśmy do pobliskiej pizzerii. Dzień minął nam na wygłupach i śmiechu, aż strach pomyśleć co się będzie działo w LA.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że spodobał wam si pomysł na tego bloga ;)
KOMENTUJCIE <33