Zapraszam ! :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu nadszedł czas wyjazdu. Obie z Alex pobiegłyśmy do taksówki z walizkami. Wcześniej pożegnałyśmy się z Danielem i rodzicami dziewczyny.
Nie było tak źle... zagrozili tylko, że jak wróci z zaokrąglonym brzuszkiem to wywalą ją z domu. No cóż, zawsze może zamieszkać ze mną.. haha. Kiedy siedziałyśmy w samolocie podeszła do nas stewardessa informując o zapięciu pasów. Wykonałyśmy jej polecenie, a chwile później wznosiliśmy się wysoko...wysoko przebijając przez chmury. To niesamowite uczucie wiedząc, że jest się tyle km nad ziemią.
-Proszę pasażerów o odpięcie pasów- obydwie odpięłyśmy pasy i odprężyłyśmy się w wygodnych siedzeniach.
-Start był bardzo udany i obecnie wznosimy się na wysokości 80 km - usłyszałyśmy pilota.
-Że ile !? - szybko zaczęłam zapinać pasy.
-Really ? - zaśmiała się Alex.
-Ty wiesz ile to jest km ?! -zaczęłam ją zapinać.
-Nie dramatyzuj.. haha... -poklepała mnie po głowie i nadal się ze mnie śmiała.
-Proszę zapiąć pasy... możliwe turbulencje - po raz kolejny usłyszałyśmy głos stewardessy.
-Umrzemy tutaj... ja to wiem.. - skuliłam się w siedzeniu trzymając wszystkiego co było możliwe.
-Przestań.. pierwszy raz zawsze jest najgorszy. - uspokajała mnie Alex.
Lot był strasznie męczący mimo to, że się siedziało. W końcu postanowiłam zażyć jedną z tabletek nasennych po której natychmiast zasnęłam.
*kilka godzin później*
Obudziło mnie szturchanie w ramię. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam Alex.
-Zapinaj pasy... zaraz lądujemy... - zajrzałam przez okienko. Widać było piękne oświetlone miasto. Nigdy w całym swoim życiu nie widziałam czegoś równie pięknego. Lataliśmy nad Los Angeles czekając na pozwolenie do lądowania. Nie miałam nic przeciwko takiemu lataniu, wręcz przeciwnie, ale w czasie lotu wypiłam z jakieś 6 butelek wody i o niczym więcej nie marzyłam jak o toalecie !
Trzydzieści minut później wszyscy szczęśliwie opuściliśmy pokład samolotu.
-Która jest godzina... ? -zapytałam Alex.
-Hm.. Jeszcze nie zdążyłam przestawić się na ten czas, ale w Polsce jest teraz 11:00 policzyć 9 godzin do tyłu.... to będzieee... jest druga w nocy- oznajmiła.
-Jestem strasznie padnięta. Znajdżmy to mieszkanie i zajmijmy sobie najlepsze pokoje- westchnęłam, a Alex zaczęła rozglądać się za jakąś taksówką. Kiepsko jej to szło więc postanowiłam jej pomóc.
-Patrz jak to się robi- zdjęłam skórzaną kurtkę i stanęłam w seksownej pozie. Nagle trzy taksówki podjechały w równym tempie powodując małe stłuczki.
-Boję się tego miasta- Alex przymrużyła oczy.
-W końcu Los Angeles- zaśmiałam się.
-Ciekawe kto wymyślił tą nazwę- prychnęła śmiechem dziewczyna.
-Zdesperowany prawiczek ? -wsiadłam do taksówki, a kierowca zaczął na mnie krzywo patrzeć.
-Prosimy na ulicę- zerknęłam na list- ee.. ulice Santa Monica Boulevard- od razu ruszyliśmy z miejsca. Cały czas nie dawała mi spokoju mina taksówkarza.
-Coś się stało ? -zerknęłam w lusterko.
-Mam 30 lat i jestem zdesperowanym prawiczkiem- mruknął zły.
-Emm.. -spojrzałam na Alex- Takie coś jest wgl. możliwe ? -zrobiłam śmieszną minę, a facet zatrzymał się w jakimś mrocznym zaułku.
-Co pan robi ? - Alex przełknęła ślinę wystraszona.
-Domyślcie się aniołki.... - wyjął z schowka nóż. Obie zaczęłyśmy krzyczeć jak na zawołanie i wybiegłyśmy z taksówki.
-Wiedziałam, że ten wyjazd to nic dobrego- krzyknęła Alex uciekając tuż obok mnie.
-Świetnie! Teraz mi to mówisz ! -wydarłam się biegnąc w nieznane.
-Grr... po raz pierwszy żałuję, że założyłam moje kochane szpilki- dziewczyna zdjęła buty i biegła trzymając je w obu rękach. Pewnie ciekawie to wyglądało.
-Dziewczyny! -krzyczał za nami facet- To był tylko żart !
-Seriously ?!- zabrałam szpilki Alex i rzuciłam nimi w taksówkarza.
-Ał !
-Nie słuchajmy go Lili ! Chce nas tylko zgwałcić !
-Ale to żart ! -krzyknął- Jestem z programu ! Ekipa z LA !
- To są jakieś jaja ?!- zatrzymałyśmy się odwracając w stronę faceta.
-Wszystkich uczestników witamy w żartobliwy sposób- zaśmiał się podchodząc do nas.
-Dla was to jest śmieszne ?!- warknęłam na niego.
-O mało zawału nie dostałam ! -Alex szturchnęła gościa w głowę.
-To jest LA... Wszystko może was tutaj spotkać. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte- puścił nam oczko.
-Co to za badziewna czapeczka ? -zdjęłam mu ją z głowy. W środku znajdowała się mała kamerka- Aha ? -zaczęłam się bawić urządzeniem.
-Zostaw... -zabrał mi sprzęt- To będzie później na wizji - wyszczerzył się do nas.
-Że ta cała akcja ? -Alex zrobiła szeroko oczy.
-Dokładnie... - przytaknął taksówkarz... czy kto to tam był... .
-Jesteście gotowe zwiedzić swój nowy dom ?
-Tak ! - krzyknęłyśmy zgodnie.
-Zapraszam do auta... - otworzył nam drzwi.
-Ale nie zgwałci nas pan co nie ? - uniosłam lewą brew do góry.
-Skoro nie chcecie... -zaśmiał się- ...tak wgl to jestem Joe- wsiadł za kółkiem.
-Ja jestem Lili, a to moja przyjaciółka Alex- wskazałam na dziewczynę.
-Muszę przyznać, że takiego powitania w życiu jeszcze nie przeżyłam... I nie chce przeżyć- wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Omal nie posikałam się ze strachu- zaśmiała się Alex.
Droga do domu nie była długa. Kilka zakrętów i byliśmy na miejscu. Kiedy zobaczyłyśmy dom oniemiało nas z zachwytu. Nadal nie mogę uwierzyć, że spędzimy tutaj całe wakacje !
-Jesteśmy pierwszymi współlokatorkami ? - zapytałyśmy równocześnie.
-Nie... są już tutaj dwie dziewczyny - oznajmił Joe- Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie- wyjął nasze walizki z bagażnika.
-Aleee.... będą też faceci prawda ? -spojrzałyśmy na niego błagalnie.
-Hahaha... cierpliwości... Ja wam nic nie mogę powiedzieć. Same się przekonacie- pomógł nam wnieść walizki do środka- Na mnie już pora...powodzenia.- pożegnał się z nami i odjechał.
-Niezła chata - okręciłam się dookoła.
-Można by tutaj pomieścić ze 100 osób - Alex zabłysły oczy.
*oczami Nicol*
-Słyszałaś ? Chyba już ktoś przyjechał ! - pisnęłam i zleciałam z łóżka.
-Faceci !! - wydarła się Sammy i wyleciała pędem z mojego pokoju- Nareszcie !
Wybiegłam szybko za tą wariatką, która wywaliła się na panele.
-Sammy... to są dziewczyny - zaczęłam się z niej głośno śmiać.
-Ale nie fart... - jęknęła i wstała z ziemi.
-Też nam miło- blondynka zmierzyła mnie wzrokiem.
-Świetnie... trafiła nam się damulka... - mruknęłam.
-Kogo nazywasz damulką ?! - warknęła na mnie.
-Spokojnie Lili.... - odciągnęła ją brunetka.
-Więc Lili ? heh... Ja jestem Nicol, a to jest Sammy - uśmiechnęłam się i wskazałam na rudą.
-Ja jestem Alex- podała mi rękę.
-Ej... a gdzie są faceci ? - ocknęła się blondi.
-Sama chciałabym wiedzieć !- wrzasnęła Samantha.
-Cicho... jeszcze twoje ryki ich odstraszą -szturchnęłam ją w ramie.
-Mam nadzieję, że będą ładni... - rozmarzyła się Alex.
-I napakowani- dołączyła do niej Sammy.
-Opaleni... - uśmiechnęła się Lili.
-Sama jesteś blada jak ściana- zakpiła z niej Alex.
-Taką mam urodę no.. - jęknęła blondynka.
-Chyba dzisiaj nie pomacam klaty... - zasmuciła się Sam.
- I ten piękny kaloryferyk - zrobiłam minę szczeniaczka- ....gdzie są faceci ! ? ;(
-Ktoś chciał kaloryfer ?! - nagle do mieszkania wbiegł nasz dziwny sąsiad z kaloryferem na rękach.
-Wynocha Mark ! - razem z Sam wypchnęłyśmy go za drzwi.
-Eee... a kto to był ? - zaśmiała się Lili.
-Poznajcie naszego walniętego sąsiada- mruknęłam.
-Nie przesadzaj... wcale nie jest taki zły- dodała Sam.
-Jest obleśny... Ma 30 lat i mnie podrywał ! -otrząsnęłam się.
-To musi się pośpieszyć.... - zmartwiła się Alex.
-Właśnie... jeszcze trochę i przestanie mu stawać- zaczęła się śmiać Lili.
-Jego zegar biologiczny tyka... -obydwie przybiły piątkę i spojrzały na nas rozbawione- No co ? - nie mogły przestać się śmiać...
-Już was kocham- aż zakręciła mi się łezka w oku.
-Pijemy ?!- Alex wyciągnęła butelkę z jakąś dziwną nazwą.
-Jak to się czyta... ? - Sam spojrzała na napis jakby widziała ducha..
-Po prostu... "sobieski" - powiedziała blondynka.
-Że co.. ? Możesz po ludzku.. ? - spojrzałam na nią.
-Polska wódka - wyszczerzyła się do nas.
-To wy.... je...jesteście pol..
-Polkami- dokończyła Alex- Nie rozumiem... To takie straszne.. ?
-Tak.... - odpowiedziałam równo z Sammy.
-Bo ? - dopytywały dziewczyny.
-Nie wiemy- zaczęły się śmiać.
-Hmm... Nie zamierzacie chyba czekać tak bezczynnie na facetów co ? -Lili zrobiła szatański uśmieszek.
-Boje się jej.. - wyszeptałam do Sam.
-To jak.. ? Może... pojedynek na picie ? - zaproponowała Lil.
-Pewnie... - uśmiechnęłam się- ....zobaczycie, że z nami nie ma szans- zrobiłam bojową postawę... Ajj... Jakże się wtedy myliłam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak myślicie.. ? Kto wygrał tą walkę ? ^^
I kiedy faceci dotrą do domu ?
Piszcie w komentarzach ;)